Stres jak kawa – szkodzi czy nie szkodzi?
— 6 minut
Stres to słowo odmieniane dziś przez wszystkie przypadki. Mówi się o nim “choroba XXI wieku”. Jego obecności nie da się zaprzeczyć. Czy musi być on jednak aż tak szkodliwy?
Dr Stress i kawa
Pojęcie „stresu” wprowadził Hans Hugon Selye – lekarz działający w połowie XX w. Poświęcił on 50 lat życia na badanie tego tematu. Tym samym zyskał przydomek “Dr Stress”. Od czasu aktywności badawczej dr Selye tempo życia wzrosło znacznie i temat stał się jeszcze bardziej aktualny. Nie można zaprzeczyć – współczesna rzeczywistość potrafi obciążać, a tytuł tekstu jest nieco przewrotny.
Dziś zapraszam Cię do skierowania Twojej uwagi na to, czym stres jest w kwestii biologicznej. A jest trochę jak kawa.
Jego zadanie polega na daniu „energetycznego kopniaka” do działania. Może przynieść jasność umysłu i pobudzenie. Może też przynieść nadmiar napięcia, niepokój i rozdrażnienie. Wiemy też, że w zbyt dużej ilości (to “za dużo” to indywidualna kwestia) kawa szkodzi. Ze stresem jest podobnie. Wyobraź sobie, że pijesz mocne espresso co godzinę, czasem przez większość dnia. Nie uzupełniasz magnezu, nie pijesz wody z minerałami (kawa odwadnia – stres także), nie ruszasz się i nie rozciągasz mięśni/powięzi, które tężeją i spinają się pod wpływem odwodnienia oraz bodźcowania kortyzolem.
Jak się masz? Jak czytanie tego, co powyżej wpłynęło na poziom Twojego napięcia? Zauważ – to pierwsze ćwiczenie. 🙂
Dobre oblicza, “złego” stresu
Sam stres w sobie nie jest zły. Co więcej – jest on naturalną częścią życia i działa dla naszego dobra. Jego zadanie polega zmobilizowaniu organizmu w obliczu wyzwania. Problem pojawia się, gdy ilość obciążeń/siła obciążenia przewyższa możliwości radzenia sobie (rezyliencję), nie ma czasu lub warunków do odpoczynku i narzędzi do radzenia sobie z napięciem układu nerwowego. Wtedy może on stać się przyczyną lub wyzwalaczem dolegliwości (także chorób – zarówno na poziomie fizycznym, jak i psychicznym). Bezsenności, bólów głowy, trudności z uspokojeniem się, wyciszeniem myśli, problemów gastrycznych, silnego niepokoju, napadów złości, wrzodów żołądka, zaciskania szczęk etc.
Odklejmy więc od „stresu” negatywne skojarzenia i określenia. Co nam zostaje? Aktywacja układu nerwowego pozwalająca zyskać siły do wykonania zadania zleconego przez szefa, dotarcia po dziecko do przedszkola na czas (ach, te korki!), przeprowadzenia trudnej rozmowy z kimś bliskim etc. [ (…) – wpisz swoje]. Aby następnie wrócić do stanu spokoju. Bo celem jest zawsze powrót do poczucia bezpieczeństwa i równowagi. Jesteśmy na to zaprogramowani. I to jest bezsprzecznie dobra wiadomość!
Czy wiesz, co czujesz? – fizjologiczne puzzle
Przyjrzyjmy się więc fizjologicznym objawom, jakie pojawiają się w ciele, gdy zaczyna ono mobilizować nas do działania:
- szybkie bicie serca,
- zwiększona aktywność umysłowa,
- płytki oddech,
- pocenie się dłoni,
- uderzenia gorąca,
- zimne dreszcze,
- zaciśnięcie szczęk, spięcie mięśni (twarzy, ciała),
- pulsowanie w skroniach, ucisk w głowie,
- “gula” w gardle,
- suchość w ustach,
- spięte lub rozbiegane oczy,
- zaburzenia trawienia etc.
Rozpoznajesz coś z tego? Niby znamy te elementy, ale jednak – często odczuwamy „bycie zestresowaną/-nym” jako jeden stan. Mieszankę wrażeń z ciała, emocji, a może głównie myśli. Dostrzegamy układankę, ale puzzli już nie, co jest zresztą zgodne z naturą stresu – fokus kieruje się na wykonanie zadania, nie na czucie. Dlatego następnym razem, kiedy spotka Cię coś stresującego, zachęcam Cię do przeniesienia uwagi na fizjologiczne puzzle mobilizującej odpowiedzi.
Stresowy język ciała – ćwiczenie
Która z oznak z powyższej listy wybija się jako pierwsza do pola Twojej uwagi? A może czujesz coś, czego na tej liście nie ma? Możliwe, że pojawiają się też emocje. Naturalna jest także trudność, jaką możesz czuć, gdy wchodzisz w kontakt z tymi wrażeniami. Jeśli są one nieprzyjemne dla Ciebie – zauważ to. Spróbuj i zrób tyle, ile na dziś możesz. Wszystkie reakcje są naturalne, mogą się pojawić – w różnej kombinacji i natężeniu. Zauważenie ich może jednak pomóc Ci pozostać z tym, co jest i przekierować uwagę do ciała, które zawsze jest „teraz i tu”.
Do obserwacji zachęcam Cię ponownie, gdy sytuacja minie. Może niektóre z tych objawów się utrzymują? Może zauważasz, że wracają w nocy? (nie możesz zasnąć, budzisz się z zaciśniętą szczęką?). Rozważ wtedy zrobienie czegoś dla siebie.
Ze stresem jest trochę jak z codzienną higieną – jeśli na bieżąco zadbasz o neutralizację skutków pobudzenia, nie będą one narastać (innym tematem jest stres traumatyczny, którego zapętlona w układzie energia odzywa się w odpowiedzi na aktualne wydarzenia – ale dzisiaj nie o tym).
Przestań uciekać, bo tak dajesz się złapać
Od stresu nie uciekniemy. Co więcej – jest on nam potrzebny. To towarzysz w świecie, w którym rozwijamy się, wchodzimy w relacje, żyjemy. Jednak można nauczyć się, jak sobie z nim radzić i minimalizować/eliminować jego negatywne skutki przez ćwiczenie „antystresowego mięśnia”, czyli odporności układu nerwowego.
Świadomość jest pierwszym krokiem do zmiany. Więc jeśli zrobił_ś powyższe ćwiczenie – jesteś na jej drodze. Poeksperymentuj dalej, zaciekaw się sobą – jeśli chcesz, masz na to pojemność. Może zaczniesz zauważać pewne związki przyczynowo-skutkowe. Coś połączy się w całość i ułatwi Ci dbanie o siebie. Trzymam za Ciebie kciuki!
Agata
P.S. Porównanie stresu do kawy to spore uproszczenie (choć mechanizm działania jest zaskakująco podobny!) – przyjmuję je tu na potrzeby tego tekstu.